Ethan.
Alejandro.
Luke,
Rose.
Wielka Czwórka.
Szarat...
Miejsce,które budziło postrach wśród ludzi.Nienawidziłam go całym sercem.Ach,gdybym tylko mogła zmiotłabym to miejsce z powierzchni ziemi...Gdybym tylko mogła...
Popatrzyłam na mojego wujka,który chodził po swoim gabinecie w tę i z powrotem.Ciocia Tessa siedziała natomiast spokojnie na fotelu obserwując swojego męża.Była jedyną osobą,która miała jakikolwiek wpływ na Davida.
-Powiesz coś w końcu czy będziemy tak milczeli w nieskończoność?-zapytałam zaczynając się niecierpliwić.Wujek stanął pod oknem,nerwowo ruszając palcami.
-Jak mogłaś być tak lekkomyślna?!-podniósł głos jednak widziałam,że starał się trzymać swoje nerwy na wodzy.-Przez ciebie wrócą nie tylko po Isabelle ale i po całą ich rodzinę!
-Nie pozwolę im tknąć tej dziewczynki!-powiedziałam zaciskając ręce na fotelu.
-Nie od ciebie to zależy!-zdenerwował się.
-David.-upomniała go swoim słodkim głosikiem Tessa.Mąż spojrzał na nią i kiwną głową.
-Narobiłaś problemu nie tylko nam ale i tym ludziom.-rzekł.-Dużych problemów.
-Czyli co?-wstałam.-Twoim zdaniem powinnam przejść obojętnie?Mieć gdzieś co zrobią z tą małą.Pewnie zrobią to samo co z jej bratem...
-Albo tobą?-podniósł brew.-Przestań do jasnej cholery żyć przeszłością!Tamto było...zwykłym wypadkiem!
-David uspokój się.-wtrąciła ciotka.
-Wypadkiem?!-ryknęłam rozwścieczona.Łzy napływały mi do oczy a ręce zaczęły drżeć.-Zrobili to specialnie!Z zimną krwią!
-Dostali złe namiary!-upierał się przy swoim.-To był wypadek Diano!
W moich uszach dzwoniło.Czułam.Czułam,że zaraz nie wytrzymam.Oczy piekły gdy co chwile machałam rzęsami powstrzymując łzy.Mogli pomylić każdą współrzędną,to akurat wybrali mój dom.Moje miasto.Moich przyjaciół.Moją rodzinę.Zaczęło mi się robić gorąco.
-Z drugiej strony nie dziwie sie,że spotkało to twoich rodziców.-warknął wuj.-Skoro tak wychowali swoją córkę,spotkała ich kara.Świat zostaje w równowadze moja droga.
-David!-krzyknęła ciotka.
Odtwarzałam w myślach to co przed chwilą powiedział."Skoro tak wychowali swoją córkę,spotkała ich kara".Za oknem buchnął płomień.Dym dostawał się do pomieszczenia,sprawiając,że gorzej oddychałam.Moje nogi odmówiły posłuszeństwa robiąc się słabe.
-Diano.-ciotka podeszła do mnie z zatroskaną miną.Oparłam się o ścianę,czując ból w okolicy żeber.
-Nie dotykaj mnie!-krzyknęłam.-Nie jesteś wcale lepsza od nich.-rzuciłam się w stronę wujka.Skrzywiłam się z bólu.Płomienie wdzierały sie do gabinetu a ja poczułam, że ciało płonie jak one.
-Jesteś taka jak twój ojciec.Lekkomyślna,nieodpowiedzialna,samolubna...-za każdym gdy mówił w moich żebrach nasilał się ból.
-Nie masz...prawa mówić tak o moim ojcu.-jęknęłam chcąc krzyczeć.Z moich ust wydostawał się żałosny jęk.
-To właśnie doprowadziło go do śmierci!
-David dość!-krzyknęła ciotka podrywając się z miejsca.-Nie mów tak! To twój brat!
-Ty doprowadziłaś swoim zachowaniem do tego co się stało!-nie przestawał.
Tego było już za wiele.Nie mogłam tego słuchać.Gdy wykonałam ruch prawie upadłam.Dobrze,że w odpowiedniej chwili załapałam się otwartych drzwi.
-Diano, spokojnie.-mówiła Tessa.
-Zostaw...mnie-wyjąkałam.Moje ręce...płonęły.Ból był w każdym miejscu mojego ciała.W całym domu czułam żar,ogień,dym.Jakimś cudem zeszłam po schodach kierując sie w stronę wyjścia. Słyszałam za sobą głos ciotki: "David zrób coś!"
-Oddychaj,oddychaj!-moja podświadomość krzyczała.
Jednak,jedynie co widziałam to ogień.Ludzie uciekali z domów,krzyczeli,płakali.Nawet po moich policzkach leciały łzy.Moje serce biło niewyobrażalnie szybko.Gula w moim gardle przeszkadzała w przełknięciu śliny.
Nagle coś wybuchło,celując wprost w kilku ludzi
-Dość!-krzyknęłam łapiąc się za głowę.To nic nie dało.Zaczęłam biec.
Nie wiedziałam dokąd.
Chciałam po prostu opuścić to miejsce.Zostać sama.
Nim się obejrzałam byłam w lesie.Przyjemna woń świeżego powietrza i sosen trafiła do mych nozdrzy.
Byłam słaba.Cholernie słaba.
-Spokojnie.-mówił aniołek w mojej głowie.
-Wróć i dokop mu!-wtrącił diabełek.-Obraził twojego ojca!
-Powiedział to bo był zdenerwowany.-bronił go aniołek.-ta rodzina i on będę mnie mieli kłopoty!
Brałam szybkie oddechy jednak to nic nie dawało.Mój diabełek odtańczył swój taniec radości,kiedy przy grzmociłam w drzewo.Co mnie otrzeźwiło,kora pękła robiąc wielką dziurę.Cholera!Dotknęłam ręką pęknięcia i od razu cofnęłam rękę.To było gorące!
Nieoczekiwanie usłyszałam za sobą szelest.Gdy się odwróciłam nikogo nie było.To tylko moja wyobraźnia,
Czułam jedynie potrzebę opuszczenia tego miejsca.Wydawało mi się,że czai się tu coś nie dobrego.